niedziela, 11 października 2009

Rozdział 1, część 5

Czułam paraliżujący strach, odbierający nie tylko zdolność myślenia i ruchu, ale absolutnie wszystkie zmysły. Nie czułam nawet tego, że moja twarz z przerażenia nabiera koloru i temperatury jasnego marmuru, na którym się znajdowałam. Ale że tak było - założyłabym się o swoje własne serce. Kiedy po pierwszej fali szoku w moich członkach krew zaczęła znów krążyć, spojrzałam na srebrzystą inskrypcję:

Gustav von Falkenhayn
1813-1830

Z oczu popłynęły mi łzy smutku i wzruszenia. A więc w moim nowym domu zmarł młody chłopak! Zaraz jednak melancholia ustąpiła kolejnemu przypływowi trwogi. A jeśli to się stało w moim pokoju, w moim łóżku, a jeśli jego duch wciąż tam jest?
Spróbowałam zmusić swoje nogi do ucieczki, ale one ani drgnęły. Również oczy nie chciały się oderwać od grobu Gustava.

Wtem usłyszałam dziwny, szeleszczący dźwięk, jakby coś pełzło po trawie w moim kierunku. Zamarłam i nasłuchiwałam. Tak, coś wyraźnie się poruszało; było blisko, za blisko... Bzyczenie na chwilę ucichło, po czym odezwało się znów. Narastający strach nie pozwalał mi uciec. Przytuliłam się do chłodnej, niczego nieświadomej mogiły.
- Gustav, pomóż - wyszeptałam, jakby młodzieniec rzeczywiście mógł mnie uratować. Wtedy powróciła mi umiejętność myślenia, nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać. Tajemniczy stwór szeleszczący w trawie okazał się... moją komórką.

5 komentarzy:

  1. Sprawdzam komentarze codziennie. Dopoki nie pojawią się min. 3 oprócz mojego, olewam Brzask i nie piszę dalej. Nie wiecie, co stracicie^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Strasznie mi się podoba! Będę odwiedzać codziennie. Czekam na kolejne rozdziały:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie. Czekam na kolejne części ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! Już w tym tygodniu kolejna część, a potem będą nowe regularnie.

    OdpowiedzUsuń